Oddział zamknięty
Oddział zamknęty
Egzamin końcowy zdałam z wyróżnieniem dotyczyło to szczególnie scenki sprzedażowej, musiałam podczas swojej prezentacji obsłużyć faceta w garniturze badając jego potrzeby z wzajemnym badaniem moich umiejętności, obserwowała nas kobieta , która w trakcie tego egzaminu siedziała w kącie. Na zakończenie tej symulacji rozmowy z klientem , facet w garniaku pogratulował mi wspaniałej obsługi a kobieta wychyliła sie z kącika bijąc brawo , na co zareagowałam podskokiem ze strachu, bo zupełnie zapomniałam , że tam siedziała. Egzamin pisemny czyli moje ulubione testy wyboru zdałam na styk , no cóż testy wyboru nie były moim konikiem. Pierwszy kwartał nie mógł być zrealizowany, ale nie było najgorzej. Nad całym procesem czuwał jeszcze nasz dyrektor regionalny, który przedstawił mi się przez telefon i przeprosił, że jeszcze nie miał okazji mnie poznać osobiście, choć ubolewa nad tym faktem , powiedział , że bardzo by chciał , żebym rozwinęła skrzydła w tej firmie, pomyślałam, że wcześniej w swoim dobytku zawodowym pływałam a teraz oznaczało to coś związane z lotem ptaka, może poszybuję w końcu , rozmarzyłam się.
W oddziale pracowała jeszcze Kamila początkowo była ona związana z tą firmą na zasadzie własnej działalności gospodarczej trudząc sie sprzedażą ubezpieczeń majątkowych, jednak zamknęła biznes z powodu nieopłacalności w wyniku czego przekształcono nasz oddział i teraz razem z Kamilą mogłyśmy sprzedawać ubezpieczenia życiowe i majątkowe. Tym samym mogę z dumą powiedzieć , że awansowałam ze stanowiska Specjalisty obsługi klienta na doradcę w ciągu niespełna trzech miesięcy.Kamila pojechała na szkolenie z życiówki a ja z majątku. Daria była bardzo pomocna , ale kłuło ją to, że będziemy miały dodatkowo prowizję za sprzedaż ubezpieczeń majątkowych, ona jako dyrektor nie mogła tego robić. Razem z Kamilą wspierałyśmy się sprzedażą, Daria pomagała jednej z nas, miała takie swoje okresy , w których przyklejała się tylko do jednej czasami oddając jakąś umowę. Często czułam , że ma to związek z wykonaną sprzedażą.Kamila wykonywała plan na majątek, ta jej się odwdzięczała życiówką.
Z Kamilą połączyła nas sympatyczna zażyłość, zauważyłam, że dziewczyny przychodzą do pracy ubrane na luzie a przebierają na miejscu. Ja także zaczęłam to praktykować, kiedy razem z Kamilą przebierałyśmy się w pomieszczeniu w nasz smoking, ona zawsze się tak ze mną zagadała, że przez przypadek ściagała stanik, ale szybko wracała na tor przyzwoitości.
Daria poszła na urlop , podczas jej nieobecności zapoznałam się z bazą klientów i rozpoczęłam umawianie spotkań. Większość z nich zakończona była sukcesem w efekcie czego wykonałam plan, i poukładałam umowy na biurku Darii, żeby jej się miło wróciło do pracy.Miałam tych spotkań sporo, a plan na ten produkt był wykonany, więc resztę oddałam Kamili, z kolei ta miała bogatego dziadka, który przebywał w ośrodku opieki. Nad jego majątkiem pieczę pełniła osobiście Kamila, więc tak operowała jego pieniędzmi, żeby wykonać plan a i zyskać na premii odbijając sobie straty związane ze zrywaniem umowy po zakończonym kwartale.
W taki sposób podarowała mi pierwszą inwestycję i jeszcze kilka kolejnych .
Później przyjeżdżała do nas dziewczyna na kontrolę, pełniła funkcję kierwonika wsparcia oddziału i nazywała nas gwiazdami, marzyłam o scenie, graniu ról a zostałam gwiazdą w błyskawicznym tempie.
W poradnikach trenerów sprzedaży zapowiadających sukces w tym fachu znajdziemy mnóstwo informacji o tym, że ważna jest systematyczna praca, wykonywanie telefonów, umawianie spotkań, pozytywne nastawienie , techniki sprzedaży i cała masa wywodów "Guru", którzy swoim sukcesem postanowili podzielić się z innymi ,a tym samym bałamucąc ich, zarabiając na swoich pseudo poradach nie przyznając się do własnych porażek w swoich książkach, owszem mówią o porażkach, ale nie do końca prawdę, jak np. lewe umowy.
W planach sprzedażowych jest jeszcze ważny czynnik, który musi wystąpić bo bez niego ani rusz, nazywa sie on szczęście. W tym momencie większość z Was powie , że nie mam pojęcia o czym piszę, ale mam pojęcie i to aż za dobre. Christian Grey postrzegał sukces jako dryg do ludzi , posiadał on bowiem wiedzę o tym , co ich motywuje, nakręca , inspiruje. Jego zdaniem kluczem do sukcesu jest znalezienie utalentowanych ludzi i panowanie nad nimi czyli absolutna kontrola nad wszystkim. Twierdzi również , że im więcej pracuje tym wiecej ma szczęścia. Czy tylko Ja skupiłam się na takim wątku w książce 50 twarzy Greya?
W oddziale musiałam obsługiwać dwie kasy, zadbać o prawidłowe odprowadzenie gotówki przez konwój, zrealizować plany i przyjmować zgłoszenia szkód., nadawać pocztę. Jaki miałam wpływ na to, że częściej do mnie kierowano osoby chcące dokonać wpłaty i zgłaszających szkody ? odpowiem wam żadnego, a dlaczego ?, ponieważ Daria kierując ruchem pytała klientów: Pani w jakiej sprawie wpłata? zapraszam do pani Eli, a Pan?
-Ja w sprawie ubezpieczenia na życie
-To zapraszam do mnie.
I takie to były i zapewne są jeszcze sytuacje, gdybym liczyła na łup szczęścia nic by z tej pracy nie było i odlot gwarantowany.
Znajomy przedsiębiorca , który prowadzi niewielką firmę produkcyjną sam powiedział do mojej mamy , że do biznesu trzeba posiadać odrobinę pieniędzy i dużo szczęścia.
Często sprzedawcy nie przyznają się, że kiedy brakuje im małej ilości umów do domknięcia planów, zawierają umowy na członków rodziny, znajomych , wpłacają pierwszą składkę po czym , po zaczytanym planie , nie kontynuują tej farsy. I tak dopina się często plany w większości tego typu instytucji. Nikt jednak do tej pory nie wspomniał o tym w swoich wielkich poradnikach typu „To się zajebiście sprzeda” Drugi kwartał zakończyłam zrealizowanym planem w każdym calu.Osiagnęłam maksymalne 30 % ze sprzedaży indywidualnej i zakwalifikowałam się do premii dodatkowej , od tamtej pory przez dwa lata mojej pracy, miałam zawsze swoje 30 % na premie dodatkową nie zawsze można było się zakwalifikować.
Sporadycznie zdarzały się tzw. lewe umowy na znajomych, większość umów to była ciężka praca, i wymiana między mną a Kamilą.
To nie zawsze budziło satysfakcję u Darii, która często bez powodów wzywała mnie na dywanik oskarżając o to, że się nie staram, że ma wrażenie, że mi sie nie chce pracować, że jestem wycofana, a wszystko to osądziła przez pryzmat tego, że z samego rana przyjęłam wpłatę i nie zagaiłam klienta o nic. Kamila nie wykonywała żadnych telefonów w celu umawiania spotkań, nie zawsze zagajała klientów na miejscu, miała to gdzieś, ale plan i tak miała wykonany , biorąc pod uwagę moje starania a jej dało się zauważyć, że Daria ma do niej zupełnie inny stosunek.
W dzień , kiedy dostałam uwagę, przyszła klientka zgłosić zgon , obsłużyłam kobietę informując o kwocie świadczenia zadając jedno niewysilające pytanie czy chciałaby , żeby te pieniądze przez krótki okres wypracowały dla niej zysk?
Zgodziła się, choć była przybita, zatem bez pytań otwartych i włażenia klientowi we wszystkie otwory, właśnie podpisałam umowę na inwestycję.
Powinnam sie cieszyć, ale odebrało mi to radość, ponieważ Daria była przekonana, że to siła perswazji naszej rozmowy w gabinecie wpłynęła na ten wynik.
Zaczęłam się dusić w tej firmie . Odezwały się dziwne problemy zdrowotne obciążając mój żołądek serce i grasicę.
Któregoś weekendu zadzwoniła do mnie mama z propozycją uczestnictwa w pielgrzymce do Krakowa, bardzo chciałam pojechać, ale mój domator Don Dziadocholik , nie chciał ruszyć się z domu, powiedziałam więc, że umieram i to moje ostatnie miesiące życia i chciałabym odpokutować przed sądem ostatecznym i ta pielgrzymka to dla mnie szansa na lepsze życie w zaświatach. To przekonało mojego męża, wystraszył się , że rzeczywiście strzelę z kopyt no i pojechaliśmy.
Nie lubię dostosowywać się do grupy na takich pieklgrzymkach, jestem jak kot i lubię chodzić własnymi ścieżkami , wzięliśmy numer do jednego członka z załogi pielgrzymów i byliśmy umówieni , kiedy wrócić na autobus. Zwiedziliśmy Wawel, siedzieliśmy na placu zabaw, zajaraliśmy po fajce i wrócilismy na autobus, zakańczając swoje szlacheckie perygrynacje.W późniejszym czasie dwa razy zabrałam męża i córkę do Warszawy, zatem dziadocholicy zwiedzili to miasto teraz na spokojnie. W trakcie pobytu w Warszawie zadzwoniła Daria , że mogę nie wracać, bo dyrektor podniósł nowe plany kwartalne o 300% a, więc miałam odpoczywać jak najdłużej.
Większość osób ,które były szkolone ze mną w Warszawie, zwalniali się w ekspresowym tempie, nie wytrzymali nacisku, obelg, chcociaż oni wszyscy mieli większe doświadczenie bo już pracowali w instytucjach finansowych Ja byłam żółtodziobem, który utrzymywał się na powierzchni powoli tyłkiem do góry ,ale jednak.
Moja Anna dała sobie spokój już po miesiącu , gdyż preferowała komunistyczną obsługę klienta, nabawiła sie dziwnych chorób i objawów somatycznych , wolała być chwilowo bez pracy niż w tej pozostać.
Na jednym wyjeździe do Wrocławia , postanowiłam odwiedzić bezrobotną Annę, i przenocować u niej zamiast w hotelu. Wspominając szkolenie i ślimaka zeszłyśmy znów na temat bachorów, że tyle nauki w szkole, ciągle tylko te komputery i wydatki.
Powiedziałam do Anny, że wszystko jest dla ludzi, tylko nie poród.
Przyznała mi rację, że nigdy więcej, stąd decyzja o posiadaniu jedynaka.
-Ja musiałam mieć cesarskie cięcie oznajmiłam
I jak to przeszłaś? Zapytała.
-Całkiem zabawnie biorąc pod uwagę kretynkę, która przed moją operacją podała mi ulotkę , na której były przeciwskazania do cesarki i powikłania , tylko kobieta kobiecie może zrobić takie świństwo. Musiałam mieć taki poród, bo obie z Laurą byśmy się udusiły, a nawet gdyby było dobrze, Ja dokonuję pewnych wyborów i tak było tym razem. Po trzech misiącach od mojego porodu, ta "kretynka" do mnie napisała, jak to jest mieć cesarkę, bo właśnie taki poród odbędzie się u niej, odpisałam jej, że wszystko jest napisane na ulotce, którą dała mi do przeczytania przed moim porodem.
Bałam się cholernie tego znieczulenia w mój asymetryczny kręgosłup, cięcia, zszywania i wszystkiego, ale przeżyłam.
Najgorsza była kolejna doba, bo strasznie kręciło mi się w głowie , leżąc na łóżku przynosili mi rózne dokumenty do podpisania odnośnie badań dziecka , a Ja byłam w takim stanie, że wszystko bym podpisała. Podczas tych zawrotów w głowie, weszła do sali pielegniarka i zapytała mnie czy wiatry były? odpowiedziałam jej -Pani! -wichura, mając na myśli te dziadowskie zawroty głowy, dopiero później mama wyjaśniła mi o co chodziło siostrze oddziałowej.
Anka boki zrywała, ale w tamtej chwili miałam wichurę w głowie , a nie w dupie. Po całym tym porodzie wychodząc ze szpitala, minęłam się z małżonkiem , który właśnie został przyjęty na oddział w celu zoperowania przepukliny. To był idealny moment na rozstanie wśród szpitalnych murów, ale cóż , wróciłam do domu z płaczem . I wszyscy pytali, czy już mam depresję poporodową i czy podać mi czekoladę, po czym wyrywali mi ją z rąk , bo przecież karmiłam.
W późniejszym czasie Ania podjęła pracę w firmie produkcyjnej na trzy zmiany i zaczęła się szczęśliwie realizować na swej nowej ścieżce kariery.
Ja stwierdziłam, że nie dam rady obdzwaniać klientów w ciągu pracy i zabierałam kontakty do domu, telefon stał się moja drugą skórą i tak wpadłam na genialny pomysł, że zamiast spisując dane klienta na kartkę ,ściągnę tą bazę na maila i będę dzwonić z domu. Moje plany głównie brały sie z takich rozmów telefonicznych, bo skutecznie umawiałam spotkania , a większość z nich zakańczałam sukcesem.
I ściągnęłam , ale kłopoty na siebie, bo zaraz zadzwonił regionalny z natychmiastowym wyjaśnieniem co ja najlepszego narobiłam, dopiero po fakcie zorientowałam się, że to jest zwyczajnie nielegalne i biuro bezpieczeństwa ma teraz robotę, ale w związku z tym, że mieli do mnie zaufanie kazali mi się zaczerwienić grożąc , że gdybym chciała ta bazę wykorzystać w innym celu to są na to paragrafy .Dobrze, że nie było to za czasów rodo, bo narobiłam rodeo z tą bazą.
Od tamtej pory odechciało mi się wszystkiego, Daria sprawdzała, co notuje na kartkach, chociaż wcześniej jej to nie przeszkadzało, musiałam wszystko pokasować i wysłać screena do dyrektora podając nawet hasło do mojego prywatnego maila.
Sprawa ucichła, nie wyciagnięto wobec mnie żadnych konsekwencji , regionalny w głębi duszy wierzył w moją naiwną ambicję, że chciałam dobrze.
W tamtym momencie już nic nie chciałam, baza się kończyła, wszystko było już wzdłuż i w szerz obdzwonione, a ja wypalona. bolała mnie tez niespawiedliwość Darii co do mojej osoby.
Przyjęłam zatem propozycję agentki, u której miałam pełnić funkcję osoby wykonującej czynności agencyjne i przejść na wynagrodzenie prowizyjne. Z czasaem jednak miałam plany przejść na własną działalność gospodarczą
Ryzukując stabilność w tym również tą emocjonalną , ostatniego lutego na koniec zdania raportów sprzedażowych wręczyłam Darii wypowiedzenie. Zaskoczyła ją moja decyzja, zapytała czy żartuję? odpowiedziałam, że nie i poprosiłam o przesłanie dokumentu dalej.
Od razu zadzwonił regionalny z zapytaniem co ja wyprawiam i czy to ma związek z bazą , którą ściągnęłam ponad miesiąc temu, odpowiedziałam, że odchodzę z zupełnie innych powodów i baza tu nie ma nic do rzeczy powołując się na mój stan zdrowia.
Wszystko potoczyło się w błykawicznym tempie, Daria zachorowała i podczas mojego ostatniego pobytu juz się niewidziałyśmy, za to regionalny często do mnie wydzwaniał, byłam dobrym pracownikiem, często nagradzanym i brylującym w tabelach na czołówkach pierwszych miejsc, rozumiałam jego sympatię z tym , że ta sympatia była do moich wyników a nie personalna. Zaproponował mi , żebym objeła ten oddział w systemie partnerskim czyli na własną działalność, kusząc dotacją w wysokości 50 tysięcy złotych, odmówiłam, ale obiecałam, że mogę mu polecić i umówić z kompetentną osobą, mającym ku takiemu zajęciu ogromne doświadczenie. Tak też zrobiłam, ale w ostateczności przyszła pani mecenas po dyskusji z księgową odmówiła także, informując iż to gwóźdź do trumny, który w tej sytuacji dawałby lepszy dochód niz to całe przedsięwzięcie.
Przygotowując władcy czyli dyrektorowi kawę, ten zapytał mnie co ja teraz będę robiła?
Odpowiedziałam, że będę się leczyć, na co zaproponował nawet pomoc , że załatwi mi świetnych specjalistów, chciał sie przymilić byleby tylko przyjąć ofertę chciał mnie mieć w drużynie, ale mi już obrzydły te korporacyjne wszystkie gierki. Wzbudzona zaufaniem do władcy zwierzyłam mu sie, że oczywiście nie stać mnie na siedzenie w domu i przejdę za jakiś czas do agentki na miejscu, bo coś muszę robić, a mogę jej pomóc , bo ma sporo na głowie.
-A jednak odpowiedział, dodam, że nie była to konkurencja, ale to już nie miało żadnego znaczenia, gdyż władca właśnie realizował swój diabelski plan.
Zemsta zawsze będzie słodka, ale nie dla mnie. Wieczorem otrzymałam smsa od Darii, że dostałam od niej szansę pracy a ja jej sie tak odwdzięczam, że knuję za jej plecami życząc mi najgorszego i pogratulowała mi lojalności. Nie wiedziałam jak to interpretować odchodziłam i tyle czy oni wszyscy powariowali?. Zadzwoniłam do władcy informując go o tym incydencie prosząc , żeby uspokoił dyrektorkę , bo to nie jest taktowne, na co odpowiedział mi, że mam nie reagować i stoczyć się tzn, zachować się z z klasą . Napisał jeszcze smsa z podziękowaniami za te dwa lata, poczułam się jak jakaś kochanka, treśc brzmiała"Siejesz wiatr , zbierasz burzę', nie wolno nikomu źle życzyć, dziękuję za te dwa lata. korciło mnie , żeby odpisać " Wiatr gasi świecę i podsyca ogień. Chcesz byc ogniem i pragniesz wiatru?"
Grał na dwa fronty Daria otrzymała od niego wcześniej telefon z wyrzutami, że przez nią Ja odchodzę, jak mogła do tego doprowadzić i, że wolę iśc na niepewne do agentki niż zostać tutaj, obwiniając ją całkowicie za moje odejście. Po części była to racja.
Dodaj komentarz